Honey mustard – produkt od Sport Definition to chyba jedyny na polskim rynku sos zero o smaku musztardy miodowej. W 100g zawiera 14 kcal pochodzących z samego błonnika. Skład wygląda całkiem w porządku. Już na trzecim miejscu, za wodą i octem winnym znajduje się musztarda sarepska. Dodatkowo sos wzbogacony jest o ekstrakty z cebuli, pieprzu cayenne i czosnku. Na papierze wszystko wygląda bardzo dobrze. Konsystencja również godna jest pochwały – całkiem gęsta jak na tego typu produkty. Jedynie dozownik mógłby być bardziej dopracowany, jako że za dużo sosu wylewa się przy jednym naciśnięciu. A co ze smakiem ? No właśnie, tu nie jest już tak pięknie. Mimo, że musztarda rzeczywiście jest mocno wyczuwalna, to całość pozostawia wiele do życzenia. Moim zdaniem ilość octu w produkcie została przesadzona, przez co całość ma bardzo sztuczny, słodko-kwaśny smak. Rzadko mi się to zdarza, ale próbując sosu od Sport Definition miałem grymas na twarzy i coś czuję, że więcej do niego nie wrócę. Kompletna klapa.
Barbecue – jak można się domyśleć, ten sos został stworzony specjalnie do dań z grilla. W składzie nie ma już takich fajerwerków jak w przypadku poprzednika i przypomina on raczej typowy sos bez kalorii. Konsystencja cechuje się nieco większą rzadkością od musztardowej wersji, ale nadal trzyma dość wysoki poziom. Jednak najważniejszym elementem jest oczywiście smak. Ten niestety znowu mnie zawiódł. Może i przypomina zwykły sos barbecue, ale odrzuca mnie chemicznym posmakiem oraz nadmierną kwaskowatością. Nie spodziewałem się tego, bo czytałem o nim same pozytywne opinie. Podsumowując, sam nie wiem, który z recenzowanych dzisiaj sosów jest gorszy w smaku, ale jedno wiem na pewno – już nigdy więcej ich nie kupię.
Cena : ok. 17 zł
Opinie (0)